Witam. Jestem Bella Swan. I właśnie chcę wam przedstawić moją hitorię. A może najpierw opiszę mój wygląd? Mam brązowe oczy i włosy. Mam 163 cm wzrostu. Wydaję mi się, że jestem niska jak na swój wiek. Mam 16 lat. Wcześniej mieszkałam w Denali. Ale no... Moi rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera. Po części ją rozumiem, nie układało jej się z tatą i się rozwiedli. Niedawno postanowiłam przeprowadzić się do taty. Do Forks. To jest małe miasteczko, gdzie mało kiedy świeci słońce. No dobra... Z własnej woli tam nie wyjeżdżam. Mama powiedziała, że mało spędzałam czasu z Charliem, ale to nie tak. To mama nie pozwalała mi do niego jeździć. W starej szkole byłam kapitanem drużyny siatkarskiej. Naprawdę dobrze mi idzie w tych sprawach. Jestem opalona bo w wakacje dużo wyjeżdżałam na obozy sportowe. W Denali miałam swoją paczkę. A musiałam ich opuścić, Raz na jakiś czas widziałam się z Cullenami. Tak oni przyjeżdżali tam do jakiejś swojej rodziny. I bardzo się z nimi zżyłam. Traktuję ich jak moją rodzinę. Edward bardzo mi kiedyś pomógł. Uwierzcie, albo i nie. Że jeszcze w gimnazjum, byłam trochę grubsza i każdy się ze mnie śmiał, ale Edward nie. On ujrzał we mnie normalną dziewczynę i pomógł mi z tego wybrnąć, zaczął ze mną ćwiczyć, pilnował mojej diety. I dzięki niemu teraz jestem szczupła i jestem, to znaczy byłam w drużynie siatkarskiej, jednak jakoś urwał nam się kontakt bo on wyjechał i od 3 lat nie mam z nim kontaktu. Szkoda. Został jeszcze tydzień wakacji, a już przeprowadzam się do Charliego, Aktualnie lecę samolotem. Do Forks. Do Taty. Do tej przecudownej pogody (wyczujcie ten sarkazm). Jeszcze zostało mi około godziny lotu. Postanowiłam się przespać. Obok mnie siedziała starsza pani z wnuczkiem.
-Przepraszam, panią. Mogłaby mnie pani obudzić jak będziemy lądować?
-Oh.. Nie ma sprawy słoneczko.- uśmiechnęła się do mnie ciepło co odwzajemniłam. Oparłam głowę o fotel i zasnęłam
-Ej.. Słońce. Lądujemy.- Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam nad sobą tą samą panią co wcześniej.
-Oj.. Dziękuję pani.- uśmiechnęłam się lekko, nadal zaspana. Po niecałych 30 minutach byłam już na lotnisku i czekałam na tatę, Nie musiałam długo czekać, bo zaraz przy mnie się znalazł. Wziął moje bagaże i ruszyłam z nim do samochodu. Ach.. Tak zapomniałam wam powiedzieć, że mój tata jest sierżantem policji. Przez całą drogę do domu odezwaliśmy się do siebie może ze trzy razy, ale właśnie to w tacie lubię. Nie jest taki natarczywy. Podjechaliśmy pod dom. Na podjeździe stało białe volvo Xc 90. Cudo.
-A no tak. Bells. Nadal utrzymuję kontakt z Cullenami.
-Co? Czemu mi nie powiedziałeś... Czyli te volvo to jest ich?
-Tak.
-Czyli oni są u nas?
-Ta..- nie dane było mu dokończyć, bo wybiegłam z samochodu. Nie mogłam uwierzyć, po kilku latach spotkam Edwarda. Wbiegłam do salonu najszybciej jak mogłam i nagle stanęłam jak wryta. Siedzieli tam. Wszyscy. Edward, Alice Rose, Emmet, Jasper, Esme i Carlisle. Kiedy tata wszedł każdy się odwrócił. Edward wstał i podszedł do mnie. Przytuliłam się do niego, a on do mnie. Staliśmy tak z kilka minut. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie powiedział:
-Jak ja cię dawno nie widziałem Zmieniłaś się, na lepsze,
-Ale... Jak wy tu... Czemu przez te kilka lat nie przyjechaliście do Denali?
-To sprawy rodzinne Bello...
-----------------------------------------
Jak zauważyłyście te opowiadanie trochę odbiega od oryginału..
No dobra dużo odbiega od oryginału. Zapraszam do czytania.
Komentarze mile widziane ^^
Bayo :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz