piątek, 11 grudnia 2015

#2

Przez resztę wakacji całe dnie spędzałam z Cullenami.  To znaczy tylko z Edwardem, ale pomińmy to. Przez te kilka tygodni nadrobiliśmy ten czas kiedy go nie było ale nawet i więcej. Codziennie rano (czyt. 5:00) zabierał mnie na jogging i ćwiczenia, mówiąc, że takiej sylwetki nie można stracić i nie wiem jakim cudem zgodziłam się na to, żeby tak jak dawniej pilnował mojej diety i wogóle. Dzisiaj jest pierwszy dzień kiedy idę do liceum. Nie to żebym się bała, ale stresuję się. Może i mam moją paczkę ale...  Przed chwilą zadzwonił mój budzik informując, że jest 5:00. Szybko wstałam z łózka i ubrałam się w strój sportowy składający się z obcisłej koszulki i spodenek. Weszłam jeszcze na chwilę, żeby umyś zęby i związać włosy. Kiedy to zrobiłam, usłyszałam dzwonek do do drzwi. Ten to ma wyczucie czasu. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi...
-Witam moją przyjaciółkę.- uśmiechnął się do mnie. Co ja również odwzajemniłam,
-Ale czekaj, czekaj... Gdzie ta twoja przyjaciółka? Chcę ją poznać!
-Ty ją bardzo dobrze znasz. A właśnie jadłaś już śniadanie?
-Nie zdążyłam, bo ty jak zawsze musisz być punktualny. Wchodź, a ja przygotuję śniadanie.-powiedziałam po czym skierowałam się do kuchni. Wyjęłam potrzebne mi rzeczy, czyli miskę, musli i mleko. Tak bardzo pożywne śniadanie. Oczywiście dla mojego przyjaciela też zrobiłam. Postawiłam przygotowany posiłek usiadłam przed Edwardem.
-A skąd masz pewność, że jestem głodny?
-Bo cię znam? Ty zawsze esteś głodny. I nie masz wyjścia bo już ci przygotowałam śniadanie. Proste? Proste. A teraz jedz, bo musimy iść na trening.
-Od kiedy ci tak śpieszno na trening? Jeszcze dwa dni temu przekonywałaś mnie, żeby z tym skończyć.
-Ale.. A dobra, jedz i nie gadaj.- Resztę posiłku zjedliśmy w ciszy.  Wyszliśmy z domu, aby zacząć trening. Składał się on z krótkiej rozgrzewki, i później biegaliśmy po parku to po lesie. Zależy od pogody. Po godzinie  skońćzyliśmy. Jestem taka zmęczona. A jeszcze za 2 godziny mam rozpoczęcie roku... O cholera! Szkoła!
-Edładr?
-Edłard? Od kiedy ja się tak nazywam?
-Od dziś. Przepraszam, ale muszę sie z tobą pożegnać. Wies niedługo rozpoczęcie roku i ten no...
-Dobra, dobra wiem o co chodzi. Przyjadę po ciiebię o 8. Do zobaczenia.
-Pa!- krzyknęłam i weszłam do domu. Wzięłam do ręki telefon i szybko zadzwoniłam do Alice, bo to ona miała mi pomagać w wyszykowaniu się.
     Ja: Alice? Halo?
     Alice: Bella? Coś się stało?
     Ja:A ty wiesz, że tak? Wydaje mi się, że miałaś mi pomóc w wyszykowaniu się do szkoły.
     Alice: O cholera! Będę z Rose za 5 minut.
 
Rozłączyła się.Wbiegłam szybko do pokoju biorąc bieliznę i pierwsze lepsze ubrania, bo Alice uparła się, że to ona wybierze mi ciuchy. Poszłam do łazienki i umyłam się. Włosy wysuszyłam suszarką bo tym i makijażem ma się zająć Rose. Uwielbiam je za to. Nawet jeśli mają swoje sprawy to mi pomogą.  Gdy już byłam gotowa (w miarę możliwości) wyszłam z łazienki i poszłam do salonu, pooglądać telewizję.  Lecz gdy schodziłam zadzwonił dzwonek.  One to mają wyczucie czasu.  Spojrzałam przez wizjer. Nie to nie napewno nie one, chyba, że jakaś magiczna moc zamięniła je w bukiet czerwonych róż. Otworzyłam drzwi.
-Dzień dobry. Isabella Swan?
-Tak to ja.
-A więć pięne kwiaty dla pięknej pani.- kurier czy nie wiem kim on był, nie wyglądał na starszego ode mnie.Miał brążowe włosy i czekoladowe oczy- A tak poza tym Nikodem  jestem. I to dla ciebie.-powiedział podając mi kwiaty.
-No więc.. Wiesz jak się nazywam. To ten.. Ile płacę?
-19.99 plus spotkanie.
-Proszę, a ze spotkaniem to nie wiem. Skąd mam wiedzieć, że mnie nie porwiesz?
-Gdybym, chciał cię porwać to już byś była związana czy coś.
-No dobra, dobra.  To kiedy?
-Dzisiaj? o 18 w McDonaldzie?
-Hmm.. Pasuje mi. To do zobaczenia?
-Pa.- powiedział i zamknęłam drzwi. Wzięłam wazon z kuchni i nalałam do niego wody, wstawiłam do niego róże.
-Bella!- wbiegły dziewczyny.- Co to był za chłopak?
-To był Nikodem.  Przyniósł mi te oto kwiaty- powiedziałam i wskazałam na kwiaty. Pomyślałam, że w środku, może być karteczka. I była jednak na niej była tylko literka E. Pewnie Edward to wysłał. Tak to pewnie on, muszę mu podziekować za to, ale to później.
-Dobra Bello. Musimy się tobą zająć. Idziemy do twojego pokoju i szykujemy cię, Szybko.- ponagliła nas. Nie chciałyśmy się już z nią kłócić bo miała rację. Szybko weszłyśmy do mojej komnaty- bo tak nazywałam swój pokój,  Usiadłam i czekałam na polecenia, a dziewczyny szykowały wszystkie potrzebne rzeczy.
-Bella. Jak ty moesz takie coś nosić? I to? Naprawdę? Musimy się wybrać na zakupy. I to porządne.- Mówiła jak najętna Alice wyrzycając moje ubrania z szafy. Po około 5 minutach wybrała mi czarną rozkloszowaną sukienkę, do tego kilkucentymetrowe szpilki i mała torebka. Szybko przebrałam się w sukienkę (przebierałam się przy dziewcynach bo wiecie przyjaciółki i te takie inne).
-Wyglądasz ślicznie- piesnęła Rose. A teraz siadaj, trzeba cię uczesać. Pomyślałam, żeby twoje włosy spiąć w kucyk i dwa pasemka przy twarzy zostawić. A co do makijażu, to bedzię delikatny.
-A rób co chcesz, wiesz, że się na tym nie znam.- zaśmiałam się i usiadłam na krześle. Po 30 minutach byłam całkowicie gotowa. Popattrzyłam sie na dziewczyny.
-Dziękuję wam dziewczyny. Co ja bez was bym zrobiła? Ale takie małe pytanko... Gdzie są wasze sukienki?
-Rose miała wziąć.
-Jak to ja miałam wziąć?! Myślałam, że ty je weźmiesz,
-No to fajnie, Musimy jechać. A ty Bello nie zaplam sukienki, nie zepsuj makijażu i fryzury. Po prostu uważaj.
-Tak tak zapamiętam. Mam ci przypomnieć, że byłam w drużynie siatkarskiej. Więc nie jestem niezdarą.  A teraz już idźcie bo się spóźnicie.- dosłownie wypchnęłam je z pokoju. Wzięłam telefon i sprawdziłam godzinę,  Zostało mi około 30 minut na dojazd do nowej szkoły, Edward już powinien tu być, chyba, że chce chce żebyśmy byli spóźnieni. Sprawdziłąm jeszze twittera, facebooka i inne portale społeznościowe.  Zostało 10 minut. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To Edward. Nareszcie. Szybko wzięłam torebkę i telefon i zbiegłam po schodach. Tak to on. Stał w progu i opierał sie o ramę drzwi z tym swoim uśmiechem.
-Nareszcie! Chcesz, żebyśmy się spóźnili?
-Wow... Wyglądasz naprawdę ładnie.
-Komplementy zostaw na później, a teraz jedziemy.- wypchnęłam go z domu abym mogła zamknąć drzwi na klucz. Po wykonaniu tej czynności wsiadłam do samochodu Edwarda i ruszyliśmy.

czwartek, 19 listopada 2015

#1

Witam. Jestem Bella Swan. I właśnie chcę wam przedstawić moją hitorię. A może najpierw opiszę mój wygląd? Mam brązowe oczy i włosy. Mam 163 cm wzrostu. Wydaję mi się, że jestem niska jak na swój wiek. Mam 16 lat. Wcześniej mieszkałam w Denali. Ale no... Moi rodzice się rozwiedli i mama ma nowego partnera. Po części ją rozumiem, nie układało jej się z tatą i się rozwiedli. Niedawno postanowiłam przeprowadzić się do taty. Do Forks. To jest małe miasteczko, gdzie mało kiedy świeci słońce. No dobra... Z własnej woli tam nie wyjeżdżam. Mama powiedziała, że mało spędzałam czasu z Charliem, ale to nie tak. To mama nie pozwalała mi do niego jeździć. W starej szkole byłam kapitanem drużyny siatkarskiej. Naprawdę dobrze mi idzie w tych sprawach. Jestem opalona bo w wakacje dużo wyjeżdżałam na obozy sportowe.  W Denali miałam swoją paczkę. A musiałam ich opuścić, Raz na jakiś czas widziałam się  z Cullenami. Tak oni przyjeżdżali tam do jakiejś swojej rodziny. I bardzo się  z nimi zżyłam. Traktuję ich jak moją rodzinę. Edward bardzo mi kiedyś pomógł. Uwierzcie, albo i nie. Że jeszcze w gimnazjum, byłam trochę grubsza i każdy się ze mnie śmiał, ale Edward nie. On ujrzał we mnie normalną dziewczynę i pomógł mi z tego wybrnąć, zaczął ze mną ćwiczyć, pilnował mojej diety. I dzięki niemu teraz jestem szczupła i jestem, to znaczy byłam w drużynie siatkarskiej, jednak jakoś urwał nam się kontakt bo on wyjechał i od 3 lat nie mam z nim kontaktu. Szkoda. Został jeszcze tydzień wakacji, a już przeprowadzam się do Charliego, Aktualnie lecę samolotem. Do Forks. Do Taty. Do tej przecudownej pogody (wyczujcie ten sarkazm). Jeszcze zostało  mi około godziny lotu. Postanowiłam się przespać. Obok mnie siedziała starsza pani z wnuczkiem.
-Przepraszam, panią. Mogłaby mnie pani obudzić jak będziemy lądować?
-Oh.. Nie ma sprawy słoneczko.- uśmiechnęła się do mnie ciepło co odwzajemniłam. Oparłam głowę o fotel i zasnęłam

-Ej.. Słońce. Lądujemy.- Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam nad sobą tą samą panią co wcześniej.
-Oj.. Dziękuję pani.- uśmiechnęłam się lekko, nadal zaspana.  Po niecałych 30 minutach byłam już na lotnisku i czekałam na tatę,  Nie musiałam długo czekać, bo zaraz przy mnie się znalazł.  Wziął moje bagaże i ruszyłam z nim do samochodu. Ach.. Tak zapomniałam wam powiedzieć, że mój tata jest sierżantem policji. Przez całą drogę do domu odezwaliśmy się do siebie może ze trzy razy, ale właśnie to w tacie lubię. Nie jest taki natarczywy. Podjechaliśmy pod dom. Na podjeździe stało białe volvo Xc 90. Cudo.
-A no tak. Bells. Nadal utrzymuję kontakt z Cullenami.
-Co? Czemu mi nie powiedziałeś... Czyli te volvo to jest ich?
-Tak.
-Czyli oni są u nas?
-Ta..- nie dane było mu dokończyć, bo wybiegłam z samochodu. Nie mogłam uwierzyć, po kilku latach spotkam Edwarda. Wbiegłam do salonu najszybciej jak mogłam i nagle stanęłam jak wryta. Siedzieli tam. Wszyscy. Edward, Alice Rose, Emmet, Jasper, Esme i Carlisle. Kiedy tata wszedł każdy się odwrócił. Edward wstał i podszedł do mnie. Przytuliłam się do niego, a on do mnie. Staliśmy tak z kilka minut. Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie powiedział:
-Jak ja cię dawno nie widziałem Zmieniłaś się, na lepsze,
-Ale... Jak wy tu... Czemu przez te kilka lat nie przyjechaliście do Denali?
-To sprawy rodzinne Bello...




-----------------------------------------
Jak zauważyłyście te opowiadanie trochę odbiega od oryginału..
No dobra dużo odbiega od oryginału. Zapraszam do czytania.
Komentarze mile widziane ^^
Bayo :3

niedziela, 15 listopada 2015

Prolog

Byliśmy na polanie. Była noc. Noc spadających gwaiazd. Byłam tam z moim chłopakiem. Edwardem. Niedawno spytał mnie o chodzenie. I zgodziłam się. Tak bardzo się cieszę. Leżymy sobie na kocu przytuleni... Jednak Edward wstaje i wchodzi w głąb lasu. Jeszcze kiedy mogę go zobaczyć odwraca się do mnie i mówi bezgłośnie "Przepraszam" Ja za nim krzyczę ale nic z tego. Zniknął. Zniknął na zawsze.

INFORMACEJSZYN!!

Postanowiłam te opowiadanie zacząć pisać od początku bo jakoś jak czytam teraz te rozdziały to po prostu... Jeszcze dziś pojawi się Prolog :)


Bayo...

piątek, 23 października 2015

UWAGA!! UWAGA!!

Jeżeli ktoś tu został i mnie pamięta to mam dla was niespodziankę. Otóż...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Powracam na bloga!! Tak, tak mówiłam, że już pewnie nie wrócę, ale co tam. Raz się żyję. Ale muszę wam coś powiedzieć. Bella nie będzie wampirem, ewentualnie zmienię fabułę.
Tak zmienię fabułę imiona będą takie same Ale Edward i jego rodzina będą ludźmi. Następny rozdział pojawi się jak będzie 3 komentarze, niby to mało ale dla mnie to bardzo ważne. W komentarzach wyrażajcie zdanie, czy mam to pisać, czy się nie opłaca.